Giżycko za ekranem. Czy da się odgrodzić miasto od jego serca?

To nie żart, to się naprawdę dzieje

W samym sercu Giżycka, tuż przy plaży miejskiej i jeziorze Niegocin, stanęła ściana. Ekrany akustyczne, które miały chronić przed hałasem pociągów, odgrodziły mieszkańców i turystów od widoku, który od zawsze był symbolem tego miasta. Krajobraz, który definiował Giżycko, zniknął zza betonowego muru. Dla wielu osób to nie tylko zaskoczenie – to szok i rozczarowanie.

Miało być bezpieczniej – i dobrze, że jest

Zacznijmy od tego, że intencje były słuszne. Przebudowa torów kolejowych w Giżycku miała na celu poprawę bezpieczeństwa i komfortu życia mieszkańców. Zniknęło niebezpieczne, niestrzeżone przejście przez tory. W jego miejsce ma powstać nowoczesne, bezkolizyjne przejście podziemne. To ogromny plus. Tego właśnie potrzebowało miasto.

Ale razem z tym, przyszło coś jeszcze – ekrany dźwiękochłonne. Z jednej strony – chronią przed hałasem. Z drugiej? Zasłaniają jezioro. Przecinają naturalny widok. Zmieniają tożsamość przestrzeni.

Giżycko nie istnieje bez jeziora

Giżycko nie jest przypadkowym miasteczkiem. To żeglarska stolica Polski, mekka turystyki wodnej, miejsce spotkań tysięcy ludzi, którzy przyjeżdżają tu po kontakt z naturą. Tu nie chodzi tylko o estetykę. Tu chodzi o to, kim jesteśmy jako społeczność.

Widok jeziora z centrum miasta to nie był luksus. To była normalność. To właśnie ta otwarta przestrzeń budowała tożsamość Giżycka. Nad Niegocinem nie trzeba było nic mówić. Wystarczyło spojrzeć.

A teraz? Widzimy ekrany.

Ludzie nie kryją frustracji

„Zawsze wychodziłam z dziećmi na lody i szliśmy na plażę. Po drodze już było widać wodę, łódki, turystów. To było piękne. Teraz mamy mur. Jak w getcie. Kto to wymyślił?” – mówi pani Elżbieta, mieszkanka Giżycka.

„Dla mnie, jako właściciela pensjonatu, to dramat. Goście pytają, co się stało. Przecież oni przyjeżdżają tu po widok! Po otwartą przestrzeń, jezioro, horyzont. A tu ściana” – żali się pan Marcin, prowadzący agroturystykę.

W mediach społecznościowych wrze. Lokalni aktywiści i mieszkańcy pytają wprost: czy ktoś zapytał nas o zdanie? Czy Kolej skonsultowała z miastem projekt ekranów? Czy były analizowane alternatywy – jak np. przezroczyste ekrany z poliwęglanu, które stosuje się już w innych miejscowościach?

Miasto apeluje. Kolej… milczy

Władze Giżycka oficjalnie zwróciły się do PKP PLK z prośbą o pilne rozwiązanie sytuacji. W apelu zaznaczono, że miasto nie sprzeciwia się poprawie bezpieczeństwa – wręcz przeciwnie. Ale nie może się zgodzić na decyzje, które zmieniają krajobraz miasta bez rozmowy z jego mieszkańcami.

Z informacji podawanych przez media wynika, że PKP PLK tłumaczy ekrany wymogami technicznymi. Ale czy te same przepisy nie obowiązują np. w Zakopanem, Sopocie czy w Świnoujściu? A jednak tam widok na góry i morze pozostał.

Turyści przyjadą… ale czy wrócą?

Turystyka w Giżycku opiera się na emocjach. Na widokach, które zostają w pamięci. Na zdjęciach, które lądują w internecie i stają się zachętą dla innych. Kiedy zasłaniamy te widoki – zabieramy turystom powód, by wracali.

Czy ktoś, kto przyjeżdża z Krakowa, Warszawy czy Berlina, żeby spędzić wakacje nad jeziorem, chce iść na plażę w cieniu szarego muru? Czy to jest nasza nowa wizytówka?

Czy jest jeszcze szansa na dialog?

Tak. Ale trzeba działać tu i teraz. Naciskać na rozmowy, proponować kompromisy, pokazywać, że są inne rozwiązania. Nie chodzi o to, by zlikwidować wszystkie ekrany. Chodzi o to, by znaleźć złoty środek, który nie zabije ducha tego miejsca.

Miasto, mieszkańcy, przedsiębiorcy, turyści – wszyscy mówią jednym głosem: Giżycko to jezioro. I nikt nie powinien go od nas odgradzać.

Cześć Giżycko
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.